Unia a sprawa chińska
Chińska gospodarka coraz bardziej rośnie w siłę. Według niektórych ekonomistów już prześcignęła amerykańską pod względem nominalnego PKB. Budzi to w Stanach Zjednoczonych coraz większy niepokój a ich politycy nie zwykli spokojnie patrzeć, gdy ktoś zaczyna zagrażać ojczyźnie w jakikolwiek sposób. Jak to zwykle bywa z prężnie rozwijającymi się państwami, w Chińczykach rodzą się imperialne zapędy. Tymczasem Unia Europejska stoi przed historycznym wyzwaniem odbudowy gospodarki po pandemii i przemodelowania jej w świetle decyzji o stopniowej rezygnacji z rosyjskich surowców energetycznych. Musi przy tym uwzględnić dobro planety i zadbać o to, żeby rozwój ekonomiczny Wspólnoty wreszcie wystrzelił ostro w górę. W tym kontekście niezwykle ważne będzie ułożenie sobie relacji ze wschodzącą potęgą Chin. Jak należy to zrobić, żeby obie strony były usatysfakcjonowane a Świat zaznał pokoju?
Trzeba zacząć od tego, że oczywistą wątpliwość budzi to, czy współpraca z autorytarnym państwem jest bezpieczna. Wynika to ze złych doświadczeń z Rosją, która mimo silnych powiązań gospodarczych z Europą nie miała problemu w wywołaniu wojny na Ukrainie i narażeniu się na stratę ważnego rynku dla eksportu ropy i gazu. Po pierwsze Chiny w przeciwieństwie do swojego ogromnego sąsiada są wielką, starożytną cywilizacją, a nie zlepkiem ludów odmiennego pochodzenia. Dla ludzi Dalekiego Wschodu wojna jest zupełną ostatecznością. Zwycięstwo poprzez użycie przemocy nie spotyka się z powszechnym uznaniem. Ceni się za to rozwiązywanie konfliktów za pomocą inteligencji i sprytu. Są wręcz do bólu pragmatyczni. Zatem wojna, zwłaszcza brutalna, jest praktycznie niemożliwa. No chyba, że Zachód, a w szczególności Amerykanie, wciąż będą podpuszczać Tajwan do dążeń niepodległościowych. Wtedy Chiny nie będą miały wyboru.
A współpraca z Rosją? Nie ma dowodów, że udzielają jej wsparcia militarnego. Tak samo jak Stany Zjednoczone grają na osłabienia Rosji, z tymże Chińczycy próbują przy tym ugrać coś dla siebie i korzystają z bardzo tanich surowców energetycznych. Państwo Środka jest jednym, które może bez lęku patrzeć na Rosjan z góry, bo Ci są od niego uzależnieni gospodarczo. Chiny dostarczają im podstawowych produktów, gdy wszystkie inne kraje silnie rozwinięte ekonomicznie odwróciły się od Rosji. To pierwsze co UE mogłaby mądrze wykorzystać.
Zanalizujmy, jak to naprawdę jest z tymi Chinami. Istnieje powszechne przekonanie, że panuje tam jakiś straszny zamordyzm. Tymczasem obywatele świadomie rezygnują z pełni wolności dla większego bezpieczeństwa i zwykłej, codziennej wygody. Dzięki udostępnianiu swojego wizerunku i danych osobowych łatwiejsze staje się robienie zakupów czy zamawianie taksówki. Zapewnia to też olbrzymią bazę danych niezbędną dla rozwoju sztucznej inteligencji. Nie jest też tak, że system kontroli obywateli wcale nie działa tak, iż w momencie popełnienia przestępstwa dochodzi do zatrzymania. Jednak, gdy państwo decyduje się na jakieś niepopularne kroki, ludzie nie milczą.
Panuje stereotyp chińskich tanich produktów o wątpliwej jakości. Oczywiście na początku przemian gospodarczych w Państwie Środka przemysł opierał się na masowej, szybkiej i przede wszystkim taniej produkcji. Jej owocami przez lata zalewali rynki amerykański i krajów europejskich. Jednak z czasem udoskonalili proces wytwarzania i dziś mają wysoką technologię a produkty z Chin są coraz bardziej cenione na świecie. Chińskie byle co to już melodia przeszłości. Ostatnio nawet Chińczycy rzucili wyzwanie Airbusowi i Boeingowi.
Trzeba zrozumieć, że musi istnieć jakieś drugie mocarstwo równoważące siłę Stanów Zjednoczonych. Istnienie hegemona zawsze będzie prowadzić do dyskryminacji mniejszych. Państwa Trzeciego Świata są rozczarowane współpracą z Zachodem, mają dość narzucania im jego wartości i szukają sojuszników wśród reżimów autorytarnych. Błędem jest jednak postrzeganie Rosji jako tej, która przyniesie równowagę i sprawiedliwość. Przecież sama kolonizowała Kaukaz czy Daleki Wschód a poza tym ciągle próbuje narzucać innym państwom swoją wizję świata i polityki. Jednak potencjał Chin jako mocarstwa równoważącego wpływy Stanów Zjednoczonych jest dużo większy. Nie tylko dzięki drugiej największej gospodarce świata, ale też zupełnemu brakowi skompromitowania na tak zwanym globalnym południu. Chińczykom zależy jedynie na interesach, a nie propagowaniu swojego systemu rządzenia.
Historia relacji amerykańsko-chińskich bardzo przypomina stosunki Stanów Zjednoczonych i Japonii. Kraj Kwitnącej Wiśni również w pewnym momencie prześcignął gospodarkę USA. PKB było niemal dwukrotnie wyższe a wśród dziesięciu największych banków na wszystkie były japońskie. Amerykanie nie zamierzali na to biernie patrzeć i w 1985 roku pod groźbą wprowadzenia ceł importowych zmusiła Japonię oraz równie bezczelnie rozwijające się Niemcy do zmniejszenia wartości swoich walut w stosunku do dolara poprzez obniżenie stóp procentowych. Miało to ograniczyć napływ tanich towarów z tych krajów na rynek USA. RFN – owi krok ten nie zaszkodził, a wręcz zwiększył eksport dzięki nowym jego kierunkom. Natomiast dla Japonii oznaczało to początek końca prosperity. Niskie ceny mieszkań doprowadziły do powstania bańki nieruchomości, która szybko pękła. Japońska gospodarka szybko straciła pozycję lidera a niedługo potem wyprzedziły ją Chiny. Paradoksem jest to, że gospodarka Japonii urosła przy wydatnym wsparciu Stanów Zjednoczonych. Po zakończeniu okupacji w wyniku II wojny światowej Amerykanie zaczęli tam mocno inwestować, otworzyli swój rynek na japońskie produkty i przymykali oko na nieuczciwe praktyki handlowe. Kraj Kwitnącej Wiśni był niezwykle ważny dla Stanów Zjednoczonych w czasie zimnej wojny jako najludniejsze państwo niekomunistyczne w regionie Azji Wschodniej. Gdy upadł Związek Radziecki Japonia przestała być potrzebna a na dodatek rzuciła wyzwanie amerykańskiej gospodarce. Musiała za to wszystko zapłacić rachunek. Podobnie było z Chinami. Może USA nie napompowała ich tak jak Japonii, ale bez otwarcia się na Państwo Środka nie byłoby chińskiego sukcesu gospodarczego. To też wynikało z interesu. Współpraca z Chinami miała doprowadzić do osłabienia Sowietów. Udało się to, ale przyszedł moment, gdy także Chińczycy wymknęli się spod kontroli i dziś w oczy USA zajrzało widmo bycia dopiero drugą gospodarką świata. Najzabawniejsze jest to, że krytykując zarzucają Państwo Środku te same rzeczy, na które pozwalali Japończykom. Jako Europa musimy zastanowić się, czy chcemy brać udział w dławieniu kolejnej, prężnie rozwijającej się gospodarki dla dobra Wujka Sama. Na pewno będzie miało to miejsce, gdy Donald Trump wróci na stanowisko prezydenta Stanów Zjednoczonych. Tymczasem UE musi skoncentrować się na nadaniu własnej gospodarce impulsu rozwojowego.
Przejdźmy do stosunków ekonomicznych między UE a Chinami. Unia myśli o zwiększeniu produkcji baterii do samochodów. Jednak, by to utrzymać potrzebuje dobrych relacji z Chinami, bo te posiadają największe złoża tzw. metali ziem rzadkich, głównie litu bardzo potrzebnego w elektromobilności. Stanowi to pole do współpracy z Chinami. Poza tym dużego potencjału UE upatruje się także w sztucznej inteligencji. Ma przewagę nad Stanami Zjednoczonymi, jeśli chodzi o liczbę firm opracowujące oprogramowanie darmowo udostępniane użytkownikom w internecie. Uważa się jednak, że nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału. Głównie dlatego, że rynek usług cyfrowych w UE wciąż nie jest jednolity. Nie ma jednego systemu prawa własności intelektualnej a w każdym państwie są inne zasady licencjonowania treści i ochrony danych osobowych. Chiny natomiast od dawna zbierają dane potrzebne do rozwoju sztucznej inteligencji. Nie brakuje głosów, że Unię Europejską i Chiny łączy więcej zbieżnych interesów gospodarczych niż oba te podmioty z USA.
Oczywiście nie brakuje spornych kwestii gospodarczych między Chinami a Unią Europejską. Największe kontrowersje wywołuje sprawa samochodów elektrycznych. UE zarzuca chińskiemu rządowi, że ten dofinansowuje producentów elektryków i dzięki temu są one bardzo tanie. Państwo Środka zyskuje nieuczciwą przewagę i zalewa rynek europejski swoimi samochodami elektrycznymi. W odpowiedzi na tę praktykę kraje członkowskie nałożyły wspólnie cła importowe na wspomniane pojazdy. Na razie są one tymczasowe, ale niedługo ma zapaść decyzja, czy wprowadzić je na stałe. Strona unijna zarzeka się, że to nie jest kara dla Chin, a próba zrównoważenia skutków wspomnianych dotacji. Cła (38%) też nie są specjalnie wysokie w porównaniu do nakładanych na Chiny przez inne państwa (Kanada i USA 100%). Niemniej we wrześniu Chińczycy złożyli skargę na UE do Światowej Organizacji Handlu. Sugeruje się jednak, że Unia zamiast stosować środki odwetowe powinna skupić się na tym, żeby rozwinąć własny sektor elektromobilności a nawet sama powinna używać instrumenty protekcjonizmu gospodarczego jak Chiny czy Stany Zjednoczone. Inaczej nie będzie mieć szans w konkurencji z tymi państwami. Podobny los co sektor elektryków może spotkać chińskie firmy prowadzące handel w internecie Shein i Temu, słynące z niskich cen. UE ma także zastrzeżenia do TikToka. Zarzuca się mu nie przestrzeganie unijnych przepisów dotyczących ochrony nieletnich użytkowników czy słabą kontrolę szkodliwych treści. Doszło nawet do tego, że Chińczycy wycofali z unijnego pokrewną aplikację TikTok Lite. Jej działanie polega na tym, że za aktywność Przyznawane są punkty wymieniane na nagrody, co niewątpliwie wzmacnia efekt uzależniający. Wspomniana decyzja jest pokłosiem postępowania UE przeciw producentowi aplikacji. Funkcjonowanie TikTok Lite stanowiło jawne naruszenie prawa cyfrowego Unii Europejskiej.
Uważam, że w przypadku powrotu Trumpa do Białego Domu Unia Europejska powinna zbliżyć się z Chinami. Podkreślam, że musi zajść wspomniany warunek. Współpraca na równych warunkach z przewidywalnymi USA jest dla nas najlepszą opcją. Gdyby jednak doszło tam do zmiany władzy, Państwo Środka będzie ostatnią nadzieją na powstrzymanie Putina, przynajmniej przed użyciem broni atomowej. UE musiałaby przystąpić do negocjacji póki mamy jakieś przewagi i możemy stawiać warunki jak Chiny Rosji, a nie tak jak my w przypadku tego drugiego państwa. W negocjacjach należałoby na wstępie odpuścić w sprawie Hongkongu, nie dążyć do zmiany statusu Tajwanu i przycisnąć w kwestii Ujgurów. Stany Zjednoczone nigdy nie pozwolą na to, żeby ktoś prześcignął je pod względem gospodarczym, co pokazała historia Japonii. Zatem Chińczycy będą mocno potrzebować silnych partnerów. Nam jako Unii także grozi wypowiedzenie wojny handlowej przez Trumpa. Na dwa fronty jeszcze nikt nie wygrał.