Ładowanie

Obalamy euromity

Unia Europejska nie gryzie
Zapraszam

Brexit or not to Brexit? – 28.11.2019

Czy Boris Jonhson wyprowadzi Wielką Brytanię z UE?

To, co w ostatnich miesiącach dzieje się w Wielkiej Brytanii przypomina kabaret. Nawet Monthy Python nie wymyśliłby podobnego scenariusza. Chyba jednak nie przypadkiem Zjednoczone Królestwo słynie z komedii absurdu i czarnego humoru. Paranoją było już to, że Theresa May, przeciwniczka Brexitu, podjęła się funkcji szefa brytyjskiego rządu w takim czasie. Przecież nawet podświadomie mogła podejmować działania, które opóźniały lub wręcz uniemożliwiały opuszczenie Unii Europejskiej.

Jednak po kolei. Wielka Brytania nie opuściła Unii Europejskiej w zaplanowanym terminie 29 marca br. Było to spowodowane nieprzyjęciem umowy brexitowej przez Parlament Brytyjski, który trzykrotnie odrzucił porozumienie, choć ostatnie głosowanie było już korzystniejsze dla zwolenników wyjścia z UE (286 posłów za przyjęciem i 344 przeciw). Wspólnota wyraziła zgodę, żeby Brexit odbył się 12 kwietnia, jeśli umowa zostanie przyjęta do 29 marca. Ale i to nie nastąpiło, co spowodowało potrzebę poproszenia o odsunięcie terminu do 30 czerwca. Rada Europejska chętnie przystała na przesunięcie, ale tylko do 22 maja, tak, aby do Brexitu doszło zanim odbędą się Eurowybory, które ostatecznie przeprowadzono. W końcu Theresa May nie wytrzymała presji i podała się do dymisji.

Objęcie stanowiska premiera przez Borisa Johnsona dało nadzieję zwolennikom Brexitu na jego dokonanie się nawet przed 31 października. Były burmistrz Londynu jest najgorliwszym zwolennikiem wyjścia ze Zjednoczonej Europy wśród członków Partii Konserwatywnej. W całej Wielkiej Brytanii dorównuje mu jedynie Nigel Farage z Brexit Party (wcześniej Partii Niepodległości Zjednoczonego Królestwa). Boris Johnson nie widzi dużego problemu w „twardym” Brexicie. Można było więc przewidywać, że przetrzyma Parlament do 31 października (nowa data ustalona z UE) i liczba państw członkowskich zmniejszy się do dwudziestu siedmiu. Nie tylko zachował się zgodnie z przypuszczeniami, ale poszedł o krok dalej. Postanowił o zawieszeniu prac parlamentu na blisko miesiąc. W ten sposób chciał związać ręce posłom, którym zostałoby już niewiele czasu na jakąkolwiek akcję przeciw rządowi. Jest to zgodne z brytyjskim prawem, ale budzi wątpliwość jeśli chodzi o ducha demokracji. Premier Wielkiej Brytanii wystąpił o rozpisanie przedterminowych wyborów parlamentarnych, ale jego wniosek został odrzucony w obu izbach. Jednak zanim miało dojść do przerwania obrad posłowie przegłosowali ustawę zakazującą opuszczenia Unii Europejskiej bez podpisania umowy. Było to możliwe dzięki buntowi w Partii Konserwatywnej, w wyniku którego wielu deputowanych zostało wyrzuconych z partii lub sami opuścili jej szeregi pozbawiając to ugrupowanie większości. Dodatkowo Sąd Najwyższy Zjednoczonego Królestwa idąc za przykładem SN Szkocji orzekł, że próba zawieszenia prac Parlamentu w istniejących okolicznościach była złamaniem prawa. Boris Johnson zapomniał, że kto pod kim dołki kopie, ten sam źle kończy.

Wciąż największym problemem i, być może, jedyną sprawą, która uniemożliwia zaakceptowanie umowy brexitowej przez Parlament, pozostaje kwestia Irlandii Północnej. Unia Europejska z gorącym poparciem Republiki Irlandii wymogła zapisanie w porozumienie tzw. backstopu, czyli bezpiecznika, który pozostawi Irlandię Północną w unii celnej ze Wspólnotą do momentu podpisania pobrexitowej umowy handlowej UE-WB. Ma to zapobiec ponownemu zamknięciu granicy między wspomnianą częścią Zjednoczonego Królestwa a państwem Irlandia, co mogłoby na nowo wywołać wojnę domową katolików z protestantami. Natomiast w Wielkiej Brytanii takie rozwiązanie budzi obawę z powodu utraty pełnej kontroli nad IP na jakiś czas a w konsekwencji zagrożenia dla integralności ZK. W końcu 17 października na szczycie Rady Europejskiej przyjęto nowe porozumienie, w którym nieco zmieniono zapis o backstopie. Towary z UE będą dostarczane do Irlandii Północnej bez ceł, ale przy transporcie do reszty Zjednoczonego Królestwa będą oclone. Powszechnie uznano to za gorsze rozwiązanie. 19 października miało odbyć się głosowanie nad poprawioną umową, ale nie doszło do niego, ponieważ przyjęto poprawkę, która zakłada, że przed zaakceptowaniem porozumienia należy uchwalić wszystkie potrzebne do Brexitu ustawy. Dwa dni później, co prawda przyjęto umowę, ale kolejna poprawka uniemożliwiła przeprowadzenie wszystkich procedur do 31 marca. Wobec tego Boris Jonson zmuszony do poproszenia Europy o kolejne odsunięcie terminu. Teraz wyznaczony jest na 31 stycznia, ale oczywiście opuszczenie Unii może nastąpić wcześniej. Tymczasem opozycja doprowadziła do rozpisania przedterminowych wyborów parlamentarnych, które odbędą się 12 grudnia.

Chyba już wielu ludzi, nie tylko w Wielkiej Brytanii, ale i w całej Europie ma dość opery mydlanej pod tytułem „Brexit”. Brytyjscy politycy zachowują się, jak rozkapryszone dziecko, które chciałoby zjeść ciastko i mieć ciastko. Ich pełen arogancji honor nie pozwala nawet na chwilową utratę kontroli nad Irlandią Północną. Być może lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby Zjednoczone Królestwo przestało zawracać głowę i opuściło już Unię Europejską. Dalsze współistnienie miałoby sens jedynie w wypadku, gdyby w WB zaszły głębokie zmiany polityczne. Choć dwie nowe partie w postaci Partii Brexit i Liberalnych Demokratów przedarły się do mainstreamu i złamały duopol, poparcie dla Partii Konserwatywnej i Partii Pracy wciąż jest wysokie. Być może w ogóle ogromnym błędem było przyjęcie Wielkiej Brytanii do Wspólnoty. Kultura anglosaska wydaje się nie przystawać do Europy kontynentalnej. Nie mówiąc już o systemie prawnym i poglądach na gospodarkę. Nie do końca można zrozumieć stanowisko Unii Europejskiej i idące za tym kolejne ustępstwa wobec Zjednoczonego Królestwa. Przez lata członkostwa tego kraju wielokrotnie ulegano jego kaprysom, które skutkowały specjalnym traktowaniem. W skutkach wynegocjowanej umowy rozwodowej widać rozbestwienie Wielkiej Brytanii. Aż dziw bierze, że tylko jeden człowiek w czasach integracji europejskiej wiedział czym pachnie przyjęcie Zjednoczonego Królestwa do rodziny europejskiej. Był nim Charles De Gaulle, który dwukrotnie blokował ten proces. Może główne powody oporu były nieco inne (zagrożenie dla pozycji Francji w Europejskiej Wspólnocie Gospodarczej i jej rolnictwa a także zwiększenia wpływów USA w Zjednoczonej Europie), ale teraz trudno odmówić mu racji, że akcesja Wielkiej Brytanii mogła sprawić i sprawiła głównie same problemy.

Brexit- jak przebiega proces rozwodowy? -19.10.2018

29 marca przyszłego roku Wielka Brytania opuści Unię Europejską. Tymczasem w Zjednoczonym Królestwie rosną obawy przed tak zwanym „twardym Brexitem”, czyli rozstaniem się ze Wspólnotą bez zawarcia umowy o przyszłych wzajemnych stosunkach. Otuchy Brytyjczykom jeszcze niedawno mógł dodawać fakt, że zwolennicy takiego rozwiązania w rządzie –minister do spraw Brexitu David Davis oraz minister spraw zagranicznych Boris Johnson, podali się do dymisji. Jednak wciąż nie osiągnięto ostatecznego porozumienia.

Pierwsza runda negocjacji z UE zakończyła się dość szybko w marcu br. Dogadano się w sprawie dwuletniego okresu przejściowego, sytuacji obywateli państw Unii w Wielkiej Brytanii i jej zobowiązań finansowych wobec Wspólnoty. Druga tura rozmów wciąż trwa i nie widać nadziei na przerwanie impasu. Do uzgodnienia pozostała głównie kwestia granicy między Irlandią Północną a Irlandią oraz dostępu Wielkiej Brytanii do wspólnego rynku. Negocjacje muszą zostać zakończone do końca jesieni tego roku, aby udało się wprowadzić nowe przepisy do prawa krajowego. Porozumienia nie osiągnięto na październikowym szczycie w Brukseli, ostatnią szansą na dogadanie się będzie kolejny -grudniowy. Postanowiono też zorganizować dodatkowe spotkanie negocjatorów w listopadzie.

Rząd brytyjski przygotował się na pięć scenariuszy przebiegu Brexitu. Pierwszy z nich zakłada, że wszystko pójdzie zgodnie z planem i porozumienie zostanie osiągnięte a parlament je zatwierdzi. Dwa kolejne przewidują, że parlament odrzuci uzgodniony projekt umowy. Wtedy, albo za późno będzie na renegocjacje albo Unia Europejska zlituje się i przesunie termin ich zakończenia. Czwarta opcja bierze pod uwagę, że parlament będzie zwlekał do czasu, aż nastąpi „twardy Brexit” (29 marca 2019). Ostatnia możliwość przewiduje, że porozumienie nie zostanie zawarte i w takim przypadku także dojdzie do „twardego Brexitu”.

Stale zwiększa się liczba Brytyjczyków, którzy są zwolennikami przeprowadzenia ponownego referendum nad wystąpieniem z Unii (po zapoznaniu się z treścią umowy z UE). Już jest ich więcej niż przeciwników. Również większość posłów Partii Pracy i znaczna grupa Konserwatystów opowiada się, aby znów zasięgnąć opinii społeczeństwa. Kampanię w sprawie referendum chce wesprzeć milioner Julian Dunkerton, przeznaczając na ten cel milion funtów. Najnowsze sondaże wskazują, że 52% Brytyjczyków jest przeciwnych opuszczeniu Unii Europejskiej. Jednak premier Theresa May wyklucza możliwość powtórzenia głosowania. Za to ponowne referendum niepodległościowe, również po zapoznaniu się z umową, zapowiada szefowa rządu Szkocji Nicola Sturgeron.

Jeśli dojdzie do „twardego Brexitu” powstałe problemy będą gigantyczne. Wielka Brytania w wyniku opuszczenia wspólnego rynku straci swobodny dostęp do wielu towarów importowanych z krajów Unii Europejskiej na przykład papierosów. Mocno ucierpi brytyjska służba zdrowia, ponieważ większość zatrudnionych lekarzy pochodzi z UE. Wielu środków medycznych nie produkuje się w Wielkiej Brytanii tylko sprowadza się je z Unii (między innymi insulinę). Brytyjskie prawa jazdy przestaną być uznawane na terenie Wspólnoty. Wzrosną koszty rozmów telefonicznych, gdyż przestaną obowiązywać umowy dotyczące roamingu. Jak widać, kłopoty naprawdę będą poważne.