Ładowanie

Obalamy euromity

Unia Europejska nie gryzie
Zapraszam

Euromit nr 13 – Polska poza UE rozwinęłaby się tak samo

Hipotetyczny rozwój Polski poza UE

Tak, jak zapowiedziałem, w kolejnej części cyklu “Mity na temat wchodzenia Polski do Unii i jej członkostwa” zanalizuję, jak nasz kraj rozwijałby się nie będąc członkiem Wspólnoty. Dla części społeczeństwa w tym mini cudzie gospodarczym nie ma żadnej zasługi UE, tylko jakichś nadzwyczajnych zdolności Polaków. Spójrzmy, jak wyglądają fakty.

Najprościej do dzisiejszego tematu odnieść się poprzez porównanie rozwoju Polski i zbliżonej pod względem liczby ludności Ukrainy po 1989 roku. Nie jest to może idealny przykład ze względu na choćby inną strukturę gospodarki czy ciągłe zwroty w historii naszego sąsiada, ale trudno o lepszy. Od razu po upadku komunizmu obraliśmy kurs na Zachód zarówno pod względem politycznym jak i gospodarczym. Natomiast Ukraina jeszcze przez dwa lata pozostawała częścią Związku Radzieckiego. W 1991 roku stowarzyszyliśmy się z Unią Europejską, w 1994 roku złożyliśmy wniosek o członkostwo, by 3 lata później rozpocząć negocjacje akcesyjne, a nasi wschodni sąsiedzi wciąż jeszcze ściśle współpracowali z Rosją. Dopiero w 2004 roku, gdy wchodziliśmy do UE, w wyniku Pomarańczowej Rewolucji Ukraińcy zwrócili się w stronę Zachodu. Jednak droga ku świetlanej przyszłości została zakłócona przez wybór na prezydenta w 2007 roku prorosyjskiego Wiktora Janukowycza. To on w 2013 roku zapowiedział, że nie podpisze wynegocjowanej umowy stowarzyszeniowej z Unią. Doprowadziło to do protestów tzw. Euromajdanu, których efektem była ucieczka Janukowycza z kraju. Co działo się dalej, wszyscy dobrze wiemy. Rozwój Ukrainy został mocno zahamowany. Według ekspertów trwająca wojna cofnie ją o 15 lat. Jak te wszystkie zmiany wpływały na gospodarkę obu państw? Poniżej tabela, w której przedstawiam porównanie PKB na osobę (najważniejszy miernik bogactwa państwa) wyrażony w dolarach z uwzględnieniem poziomu cen w wybranych latach.


1991199419972004200720142020
Polska14,69811,64914,05418,28821,54326,65032,399
Ukraina10,4838,9357,02810,90213,34612,38612,376
Źródło: globaleconomy.com

Jak widać, jedynie na początku przemian ustrojowych Ukraina była bogatsza od Polski. Lata 1994-2004 stanowią sporą, ciągłą przewagę Polski. Po naszym wejściu do Unii dystans stale się zwiększał, by po 2014 roku stać się już ogromnym.

Innym sposobem na przedstawienie perspektywy alternatywnej drogi jest stworzenie modeli sztucznych państw na podstawie odpowiednio dobranych, rożnych wskaźników z innych państw pozostających poza UE jak najbardziej podobnych do tych, które w 2004 roku weszły do Unii Europejskiej. Wybrano wiele krajów z różnych rejonów Świata. Następnie te syntetyczne twory porównano z wszystkimi, nowymi państwami członkowskimi poza Chorwacją.

Okazało się, że Słowenia prawie nie zyskała na wejściu do UE, a Czechy niewiele. Wynika to z tego, że te dwa państwa były najlepiej rozwinięte, więc startowały z wyższego pułapu. Okazuje się nawet, iż im biedniejszy kraj tym korzyści większe.

Jak to wygląda w przypadku Polski? Gdybyśmy nie weszli do Unii nasz PKB per capita byłby na poziomie 21-22 tysięcy dolarów, a nie dzisiejszych 33 tysięcy dolarów, czyli mniejszy o 1/3. Od 2004 roku urosłoby nie o 90%, a 20%.

Najważniejsze jest to, że rozwój Polski jest ciągły a korzyści stale rosną. Wszystko datuje się na długo przed wejściem do UE, kiedy to do naszego kraju zaczęły płynąć pieniądze z licznych tzw. instrumentów przedakcesyjnych. Przestawianie zwrotnicy polskiej gospodarki na tory wolnorynkowe także robiło swoje.

Według ekspertów największą niewymierną korzyścią z członkostwa Polski w Unii Europejskiej jest dostęp do wspólnego rynku. Z jednej strony daje polskim przedsiębiorcom szersze możliwości i ogromny rynek zbytu dla naszych produktów, a z drugiej ułatwia zagranicznym podmiotom inwestowanie w Polsce. W ten sposób Polska stała się liderem usług transportowych czy lokowania centrów biznesowych. Dominujemy także w eksporcie mebli. Równie ważne dla naszej gospodarki było otwarcie granic wewnętrznych w UE. Zwiększyły się nasze wpływy z turystyki. W pewnym sensie na minus wychodzi to, że wielu Polaków mogło łatwiej podjąć lepiej płatną pracę za granicą, ale z drugiej strony sami staliśmy się popularnym celem emigracji zarobkowej ze Wschodu. Nie do przecenia jest także po prostu wzrost zaufania zagranicznych inwestorów do Polski. Wchodząc do Unii musieliśmy dostosować przepisy i standardy do tych europejskich. Można przyjąć, że jakimś cudem bylibyśmy w stanie pozyskać środki finansowe, ale wszelkie nieobliczalne lub trudno obliczalne profity mogła dać nam tylko Unia. Trzeba także pamiętać, że inwestycji dokonanych ze środków unijnych już nam nikt nie odbierze, ale bardzo łatwo stracić zaufanie potencjalnych inwestorów.

Nie ma wątpliwości, że dzięki członkostwu w Unii Europejskiej nie tyko niesamowicie rozwinęliśmy się pod względem gospodarczym, ale także wykonaliśmy olbrzymi skok cywilizacyjny. Każdy, kto choć raz był na Ukrainie wie, jak daleko z tyłu został ten kraj za Polską. Oczywiście polska gospodarka wciąż ma wiele problemów. Jest mało konkurencyjna i innowacyjna a jej głównym wkładem we wspólny rynek nieustannie jest praca. Jednak to już zależy od władz państw członkowskich, jak wykorzystywane są środki europejskie i wzrost gospodarczy. Poza tym nie wszystkie problemy da się rozwiązać pieniędzmi. Potrzebne są też odpowiednie przepisy.

Wydaję mi się, że głosy podkreślające brak zasług UE w naszym rozwoju wynikają jedynie z nostalgicznych resentymentów za wielką, samodzielną Polską. Pora przestać patrzeć za siebie. Naszą jedyną szansą na jasną przyszłość jest Zjednoczona Europa. W następnej części zanalizuję czym skończyłby się Polexit.

Euromit nr 3 -Dobrodziejstwa Unii Europejskiej nie wymagają podbudowy instytucjonalnej

Początek Strefy Schengen

Dziś będzie krótko. Chciałbym omówić mit, którego obalenie nie wymaga mocno pogłębionej wiedzy na temat Unii Europejskiej. Rozprawienie się z nim ma jednak kolosalne znaczenie dla przekonania do zjednoczonej Europy osób nie do końca zdecydowanych w swoim spojrzeniu na nią.

W ostatnim czasie coraz częściej UE postrzegamy jako zbiurokratyzowane instytucje i ich futurystyczne budynki czy niezwykle wysokie zarobki europosłów. Zapominamy o tym co legło u podstawy Wspólnot Europejskich. Najważniejszym, co Europa nam dała, to możliwość swobodnego przemieszczania się po niej dzięki strefie Schengen. Wspólny wolny rynek daje pracę wielu ludziom, którzy nie mogą znaleźć godnego zarobku w swoim kraju. Liczne programy edukacyjne stwarzają młodzieży, studentom a nawet nauczycielom niepowtarzalne szanse rozwoju, rozszerzenie horyzontów. Fundusze europejskie nie tylko zapewniają wzrost gospodarczy biedniejszych państw i regionów Unii, ale też mają bezpośrednio pozytywny wpływ na miejscową ludność np. poprzez aktywizację osób bezrobotnych. Czy te wszystkie dobrodziejstwa mogłyby być dostępne bez konieczności tworzenia tak rozbudowanych struktur? Zdarzyło mi się słyszeć głosy twierdzące, że tak. Niech najlepszym przykładem będą tu mieszkańcy Kornwalii, najbiedniejszego regionu Wielkiej Brytanii, wyrażający zdziwienie, że po Brexicie nie będzie możliwe pozyskiwanie środków z funduszy unijnych. Przyjrzyjmy się zatem bliżej powyższemu zagadnieniu.

Myślę, że odpowiedź wydaje się być oczywista. Pomysł integracji europejskiej zrodził się z doświadczeń okropności dwóch wojen światowych i ich konsekwencji. Warunkiem koniecznym do odbudowy kontynentu było wzajemne zaufanie między państwami umożliwiające owocną współpracę na wielu płaszczyznach. Jednak nie można było polegać wyłącznie na dobrej woli ich ówczesnych przywódców. Dlatego też na początek połączono produkcję węgla i stali dotychczasowych największych wrogów Francji i Niemiec, by żaden z nich nie zbroił się bez wiedzy i kontroli drugiego. Z czasem dołączyły do tego przedsięwzięcia inne państwa. Później powstały Europejska Wspólnota Atomowa, Europejska Wspólnota Gospodarcza z wolnym rynkiem, strefa Schengen i wspólna waluta. Wszystko to było poparte aktami prawnymi podpisanym przez przywódców umawiających się państw. Instytucje unijne stoją więc na straży, by wszelkie traktaty, umowy, zobowiązania były detalicznie wypełniane. Gdyby (odpukać) Unia Europejska się rozpadła, nastąpiłoby znaczne obniżenie wzajemnego zaufania między państwami i w konsekwencji zerwanie większości więzów prawnych. W takiej sytuacji niemożliwe wydaje się utrzymanie braku kontroli granicznych, strefy wolnocłowej i wspólnej waluty. Jedynym wyjściem wtedy byłyby liczne umowy dwustronne między europejskimi państwami. Spowodowałoby to, że biurokracja naprawdę sięgnęłaby zenitu. Unijne instytucje gwarantują to, że wspomniane sprawy są jasne i uporządkowane a prawo przestrzegane.

Mam nadzieję, że udało mi się przekonać choć kilka osób do tego, iż wspólna Europa jako dobrze funkcjonująca instytucja jest konieczna, by móc korzystać z wszystkich przywilejów. Kolejny wpis już niedługo. Cześć!

Euromit nr 2 – Unia Europejska jak Związek Radziecki

Flaga Unii Europejskiej na wzór radziecki

Dziś pora przyjrzeć się mitowi najbardziej bolesnemu chyba nie tylko dla mnie jako euroentuzjasty, ale i samej UE. Chodzi mi mianowicie o pojawiające się często, zwłaszcza w internecie, porównania Unii Europejskiej do Związku Radzieckiego. Przybierają one rozmaite formy. Brukseli przypisuje się taką samą rolę, jaką pełniła Moskwa w czasie zimnej wojny. Flaga Unii Europejskiej przedstawiana jest przez przeciwników integracji na naszym kontynencie jako złote gwiazdy na czerwonym tle w celu upodobnienia do flagi radzieckiej. Wreszcie – mówi się o eurokołchozie, co prawdopodobnie odnosi się do pracy poza granicami własnego kraju (tzw. robienie u Niemca). Jak w ogóle można mieć sumienie, żeby tak bezwzględnego i odpychającego kolosa porównywać do UE, która pozwoliła nam o nim zapomnieć i zakończyła dwubiegunowy podział Europy? Być może niewypaczona ideologia komunistyczna ma pewne punkty wspólne z ideami Ojców integracji europejskiej jak internacjonalizm czy równość, ale obie inicjatywy poszły zupełnie innymi drogami. Myślę, że poruszony dzisiaj mit wynika z przekonania o narzucaniu nam prawa i wtrącaniu się w nasze wewnętrzne sprawy przez Brukselę, jak robił to Związek Radziecki w czasie zimnej wojny. Zatem rozprawmy się z tą kalumnią.

Jednak na samym początku cofnijmy się na chwilę w dawne dzieje. W historii Europy było wiele prób integracji jej narodów i państw. Pierwsze z nich były dokonywane oczywiście bezwzględną przemocą, jak robiło to Cesarstwo Rzymskie czy Imperium Karola Wielkiego. Później mocarstwa skoncentrowały się na rozwoju imperiów kolonialnych a w Europie powstały pierwsze projekty integracji za zgodą zainteresowanych władców państw: unia duńsko-szwedzka, unia angielsko – szkocka i wreszcie nasza Rzeczpospolita Obojga Narodów. Jednak wciąż brakowało jednego istotnego czynnika – potwierdzonej woli obywateli. Przez kontynent przetoczyły się jeszcze trzy ogromne fale siłowych prób integracji: wojny napoleońskie, I i II wojna światowa. Wskutek ostatniej z nich my i państwa Europy Wschodniej znaleźliśmy się w dziwnej i niezdrowej zależności od Związku Radzieckiego, który wcześniej podbił Kaukaz czy kraje bałtyckie. W tym tworze nie było miejsca na równość państw i liczenie się z głosem obywateli. Od początku było jasne, kto tu rządzi. Tymczasem po drugiej stronie „Żelaznej Kurtyny” kładzione były podwaliny obecnego ładu międzynarodowego opartego na bezpieczeństwie i rozwoju gospodarczym.

Kiedy rozpoczęliśmy starania o członkostwo w Zjednoczonej Europie, mieliśmy nadzieję na lepszą przyszłość. Mityczny świat funkcjonujący gdzieś za żelazną kurtyną jawił się jak kraina z baśni. Był wolny, dostatni, barwny i radosny. Pragnęliśmy należeć do tej cywilizowanej i bogatej części Europy. W naszej siermiężnej i szarej rzeczywistości słuchaliśmy z zachwytem opowieści nielicznych szczęśliwców, którym dane było powrócić z zachodu. Niektórzy mogli dokonywać zakupów w PEWEX-ie za dolary lub bony. Tak między innymi powstawały kolekcje kolorowych puszek po napojach i papierków z historyjkami obrazkowymi po gumach do żucia jako namiastki lepszego świata. Daliśmy wyraz chęci członkostwa głosując w ogólnokrajowym referendum. Nikt nas do tego nie zmusił siłą ani podstępem. Poparcie społeczne dla naszego uczestnictwa w integracji europejskiej jest wciąż bardzo wysokie.

Zresztą to nie jedyny przejaw demokratycznego charakteru UE. Co pięć lat wybieramy swoich przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. Czy ktoś w radzieckiej strefie wpływów, choć przez chwilę pomyślał, że mógłby wybierać parlament ZSSR? Utworzenie takowego dla bloku wschodniego nikomu nawet się nie śniło. Tak naprawdę nikt po tej stronie nie mógł mieć pojęcia, co to są wolne wybory.

Głównym celem było już nigdy nie dostać się pod but żadnego państwa. Jedynie trzeba było przekazać część kompetencji na poziom współpracy międzynarodowej lub powierzyć ponadnarodowej instytucji. To jest niezwykle ważne, gdyż państwa także powinny podlegać odgórnej kontroli. Samowola niektórych z nich już nieraz w historii Europy doprowadziła do tragedii. Pierwszą główną korzyścią członkostwa jest więc poczucie bezpieczeństwa mimo niezmiennie trudnego położenia geopolitycznego.

Ogromne wsparcie finansowe z funduszy europejskich rekompensuje nam odrzucony przez komunistyczne, zależne od ZSRR władze powojenny plan Marshalla. Ze strony naszych „wielkich przyjaciół” ze Wschodu takiej pomocy nie doczekaliśmy się, a wręcz często żerowali oni na podległych im państwach uzupełniając własne braki ich towarami. Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, do której i my należeliśmy dbała tylko o radzieckie interesy.

Pora na omówienie ostatniego z wymienionych wyżej przeze mnie głównych przejawów stawiania na równi Unii Europejskiej i Związku Radzieckiego. Praca w innych krajach członkowskich to nie żaden kołchoz. To prawda, że wielu ludzi zmusza do tego sytuacja ekonomiczna. Jednak są to zajęcia niezwykle dobrze płatne, nawet lepiej niż ambitniejsze w kraju i nie mają w żaden sposób charakteru niewolniczego. Teraz, gdy mamy wspólny rynek taka praca np. Polaka w Anglii (jeszcze) ma na niego pozytywny wpływ a więc i na nas.

Dzięki Strefie Schengen nie tylko możemy swobodnie podróżować już niemal po całej Europie, ale i pracować, studiować czy mieszkać w dowolnym państwie Unii. W czasach PRL nawet poruszanie się po strefie wpływów Związku Radzieckiego było ograniczone a co dopiero wyjazdy na Zachód. Jednak, co mogą o tym wiedzieć Ci, którzy nigdzie nie byli?

Program ERASMUS i mu pokrewne umożliwiły młodym ludziom niezwykle łatwe wyjazdy na rok na studia w dowolnym kraju Unii. Daje to studentom szanse na poszerzanie horyzontów, zwiedzanie Europy i poznawanie innych kultur a także nawiązywanie międzynarodowych przyjaźni, bez uszczerbku dla nauki. W czasach komunistycznych studia za granicą to był trudno osiągalny cel. Co prawda dzieci prominentów wyjeżdżały kształcić się do Moskwy, ale skrzętnie pilnowano, żeby przypadkiem zbyt dużo nie zobaczyły.

Dostaliśmy też niezwykły instrument w postaci Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który nie zostawia nas samych przed niesłuszną opresją własnego państwa. Wreszcie znaleźliśmy się w strefie rządów prawa i swobód obywatelskich. Nie zostaniemy już aresztowani za wyrażanie własnego zdania i udział w demonstracjach. A widzieliśmy, co ostatnio miało miejsce na Białorusi i w Rosji. Warto tu wspomnieć historię pierwszego przywódcy PRL Bolesława Bieruta, który pewnego razu pojechał do Moskwy jako gość XX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego . Do Polski wrócił w trumnie, gdyż rzekomo zachorował na grypę i zmarł. Był przeciwny zapoczątkowanemu wtedy procesowi destalinizacji. Do dziś przecież są dokonywane mordy polityczne powszechnie wiązane z Rosją. W ostatnich latach Unia Europejska zmaga się z niesfornymi rządami Polski, Węgier i Wielkiej Brytanii. Czy ich przywódcom grozi coś ze strony Brukseli? Jedynie na kraj mogą zostać nałożone sankcje, co UE niechętnie czyni wobec swoich członków.

O takich przywilejach i możliwościach, które dała nam Unia Europejska nawet obywatele ZSRR i państw satelickich mogli jedynie pomarzyć. Dobrowolność i uprzywilejowanie to słowa klucze, żeby pojąć tę ogromną różnicę wykazaną w tekście. Dlaczego więc wciąż pojawiają się i są żywe porównania Unii Europejskiej do Związku Radzieckiego?..