Ładowanie

Obalamy euromity

Unia Europejska nie gryzie
Zapraszam

Euromit nr 15 – Inne państwa Unii Europejskiej więcej straciłyby na Polexicie niż Polska

Jeden z geniuszy ekonomii PiS-u

Jakiś czas temu przeczytałem o najbardziej kuriozalnej opinii związanej z ekonomicznymi aspektami członkostwa Polski w UE. Sugeruje ona, że w wypadku wyjścia Polski z Unii stracimy mniej niż inne państwa członkowskie, nawet te najbogatsze. Tym razem sprawdzimy, czy to stwierdzenie znajduje pokrycie w rzeczywistości i jakie skutki przyniósłby naszemu krajowi Polexit.  

Wyjście Polski z Unii Europejskiej oznacza brak corocznych wpływów z budżetu. Stracimy dostęp do ogromnego jednolitego rynku. Poza tym, co najważniejsze, stracimy duże zaufanie potencjalnych inwestorów a wielu z nich z pewnością wycofa swój kapitał z naszego kraju. Bycie państwem członkowskim UE oznacza konieczność przestrzegania zasad, także tych dotyczących prawa gospodarczego. No, przynajmniej umożliwia inwestorom łatwiejsze upominanie się o swoje prawa, bo mogą to robić przed unijnymi trybunałami.  

Trzeba podreślić, że wspólny rynek nie polega jedynie na relacjach gospodarczych między Polską a innymi państwami członkowskimi. Eksport z Polski stanowi zaledwie kilka procent wewnątrzunijnej wymiany handlowej. Takie Niemcy, największa gospodarka Europy, mają dużo większy wkład w handel każdego kraju UE. Straty innych byłyby niczym w porównaniu do braku wszelkich korzyści dla Polski z bycia częścią wspólnego rynku. Dobrym przykładem jest tu sytuacja Wielkiej Brytanii po Brexicie. Wg. Raportu Berelmana Zjednoczone Królestwo jako jedyne  bardzo mocno straciło na swojej własnej decyzji. Co prawda Irlandia również sporo straciła, ale WB była jej głównym partnerem handlowym. Pozostałe państwa członkowskie nieszczególnie odczułyby opuszczenie Unii Europejskiej przez ZK. Skoro tak bogaty kraj posiadający tylu gospodarczych sojuszników poza UE tak wyraźnie stracił, to co dopiero wciąż będąca na dorobku Polska 

Zatem, ile konkretnie straciłaby Polska? Nasze PKB zmniejszyłoby się o 10,6%. Poziom inwestycji spadłby o 20,4% Bezrobocie zwiększyłoby się o 1,5%. Konsumpcja byłaby niższa o 18,9%. Średnia dla UE wyniosłaby kolejno: PKB spadłoby o 8,7%, poziom inwestycji zmniejszyłby się o 7,1%, bezrobocie wzrosłoby o 1,1%, konsumpcja obniżyłaby się o15,1%. 

W ogóle, jeśli byłoby to prawdą, jakie to ma znaczenie, że inni stracą więcej?  Ważne, że MY stracimy! Dlaczego mamy tracić. To dobitnie pokazuje mentalność naszej klasy rządzącej wciąż będącej częścią polskiej mentalności. Ja mogę stracić. Byle ten taki siaki i owaki też  nie miał.  

Przedstawiona w niniejszym tekście teza do obalenia jest nie tylko bezsensowna na pierwszy rzut oka, ale też niespójna z faktami. Jednak nasza nieodpowiedzialna władza jest w stanie posunąć się do wygłoszenia każdego absurdu byleby osiągnąć swój cel – obrzydzić Polakom Unię Europejską. Mam jednak nadzieję, że już tylko twardy, bezrefleksyjny elektorat PiS-u wierzy w te brednie. 

Euromit nr 9 – UE nie jest już taka, jak wtedy, gdy do niej wchodziliśmy

Lech kaczyński podpisuje traktat lizboński

W ostatnim czasie z ust rządzących słyszę wciąż, że Unia Europejska jest zupełnie inna niż w czasie, kiedy do niej Polska przystępowała (luźny związek suwerennych państw połączonych współpracą gospodarczą). Oczywiście poniekąd jest to prawda, bo jak mawiał Heraklit z Efezu – wszystko płynie, więc nigdy nie ma tej samej rzeki. Jednak przytoczone słowa bynajmniej nie mają charakteru filozoficznego. Czy UE rzeczywiście aż tak bardzo się zmieniła i czy naprawdę 17 lat temu nie dało się przewidzieć kierunku zmian? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dzisiejszym tekście.

Na początek trzeba by było pokrótce przypomnieć historię integracji europejskiej. Pierwszym protoplastą dzisiejszej Unii Europejskiej była Europejska Wspólnota Węgla i Stali. Powstała w 1952 roku a na celu miała zapobiegnięcie kolejnej wojnie w Europie poprzez kontrolę najważniejszych gałęzi przemysłu zbrojeniowego, czyli wydobycia węgla i produkcji stali. Sukces EWWiS skłonił europejskich przywódców do objęcia współpracą także innych dziedzin gospodarki. Dzięki temu w 1958 roku powstały dwie nowe organizacje – Europejska Wspólnota Gospodarcza i Europejska Wspólnota Energii Atomowej. Wreszcie w 1993 roku powołano do życia UE jaką znamy. Polska przystąpiła do niej w 2004 roku, wraz z dziewięcioma innymi państwami.

Już sam fakt powstania Unii Europejskiej powinien sugerować, że coś naprawdę zmieniło postrzeganie przyszłości integracji europejskiej. Inaczej po co w ogóle by powstała? Jednak, jako że traktuję swoich czytelników poważnie, wskażę elementy, które pokazują, że od dawna wszystko zmierzało w stronę unii politycznej.


Pierwsze próby innego rodzaju współpracy niż gospodarcza w ramach Wspólnoty Europejskiej podjęto już na samym początku. W 1951 roku pojawił się pomysł Europejskiej Wspólnoty Obronnej, ale szybko upadł. Równoległy projekt Europejskiej Wspólnoty Politycznej również nie znalazł wtedy poparcia. Jednak w tym wypadku temat wracał, co jakiś czas. Za pierwszy poważny krok w stronę współpracy politycznej trzeba uznać utworzenie w 1974 roku Rady Europejskiej, czyli forum rozmów przywódców i głów państw członkowskich. Wtedy miało to jedynie charakter konsultacji. Na konkret trzeba było czekać aż do 1992 roku, kiedy to w holenderskim Maastricht podpisano Traktat ustanawiający Unię Europejską. Została stworzona Wspólna Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa. Wniosek o członkostwo składaliśmy wiedząc już o tym. Następnie traktat amsterdamski z 1997 roku, wprowadził funkcję

wysokiego przedstawiciela ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej
i Bezpieczeństwa. Natomiast w 2007 roku traktat lizboński zwiększył jego znaczenie. Powołał także funkcję stałego przewodniczącego Rady Europejskiej, którą z resztą przez dwie kadencje pełnił Donald Tusk, nazywaną potocznie Prezydentem Europy. Sama RE otrzymała obecną rolę wyznaczania ogólnych kierunków współpracy państw członkowskich. Na koniec trzeba podkreślić, że ostatni traktat został, z trudem, bo z trudem, ale jednak zaakceptowany
i podpisany przez prezydenta Polski wywodzącego się z obecnego obozu rządzącego
a lwią część negocjacji prowadził rząd Jarosława Kaczyńskiego.

Chyba udało mi się wykazać, że Unia Europejska nie zmieniła się w sposób, który nie był do przewidzenia. Na pewno był, kiedy wchodziliśmy do Unii
a pierwsze kroki w stronę integracji politycznej podjęto na długo zanim wróble zaczęły ćwierkać o naszym członkostwie. Zaprzeczenie temu jest albo totalną ignorancją albo perfidnym populizmem. Przychylałbym się jednak do tej drugiej wersji. Dobrze się to wpisuje w kampanię obrzydzenia UE, która ma czelność wymagać od nas przestrzegania prawa. Nie dajcie się wciągnąć w tę niebezpieczną grę. Wbrew temu co mówią “prawdziwi Polacy “opuszczenie Unii Europejskiej przez Polskę będzie katastrofą dla naszego kraju.