Ładowanie

Obalamy euromity

Unia Europejska nie gryzie
Zapraszam

Ciao Italia? Jak obywatele jednego z najbardziej euroentuzjastycznych państw stali się eurosceptykami numer jeden Europy Zachodniej

Para królewska włoskiej skrajnej prawicy

Gdy w 1993 roku powstawała Unia Europejska we Włoszech panował ogromny entuzjazm. Szczególnie mieszkańcy dużo biedniejszego południa kraju wiązali z tym projektem ogromne nadzieje. Każda audycja telewizyjna zaczynała się od pojawienia się na ekranie flagi Unii Europejskiej. Piosenka “Insieme” włoskiego muzyka Toto Cutugno opowiadająca o jednoczeniu się Europy, wygrała konkurs Eurowizji w 1990 roku. Była ona jakby dedykacją dla innych państw członkowskich. Tymczasem dziś skrajnie prawicowa Liga, która jeszcze niedawno postulowała odłączenie się północnych Włoch, prowadzi w sondażach wyborczych wraz z inną partią o podobnym o podobnym profilu. Co jest przyczyną takiego stanu rzeczy?

Włochy, jako sojusznik Niemiec, zaczynały dwie wojny światowe, żeby pod koniec każdej z nich przejść na jasną stronę mocy. Po upadku III Rzeszy obawiano się marginalizacji, szczególnie, że główny winowajca wojennej zawieruchy miał stać się jądrem nowej Europy. Ponadto chciano odbudować kraj. Nikt nie musiał długo się zastanawiać nad przystąpieniem do inicjatywy Francji. Włoski premier Alcide de Gaspari wraz z innymi politykami europejskiej chrześcijańskiej demokracji (kanclerzem Niemiec Konradem Adenauerem i ministrem spraw zagranicznych Francji Robertem Schumanem) stali się ojcami założycielami Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Innym ważnym politykiem dla integracji europejskiej był Altiero Spineli, który w 1983 przedstawił pierwszy projekt Traktatu ustanawiającego Unię Europejską. Zresztą liczba Włochów, którzy pełnili najważniejsze funkcje we Wspólnocie jest imponująca. Jedynie Francuzi więcej razy dostąpili tego zaszczytu. Włochy miały:

  • 4 przewodniczących Komisji Europejskiej w tym chyba najsłynniejszego Romano Prodiego, który pełnił tę rolę, kiedy Polska wchodziła do Unii,
  • 7 przewodniczących Parlamentu Europejskiego, na czele z obecnym Davide Sassolim i jego bezpośrednim poprzednikiem Antonio Tajanim.

Ponadto drugim w historii wysokim przedstawicielem do spraw zagranicznych i bezpieczeństwa była Federica Mogerini. Obecny premier Włoch Mario Draghi piastował stanowisko prezesa Europejskiej Banku Centralnego.

O zadowoleniu Włochów z członkostwa we Wspólnocie Europejskiej może świadczyć także to, że chadecja rządziła nieprzerwanie do lat dziewięćdziesiątych.

W latach siedemdziesiątych zaktywizowała się skrajna prawica, co spowodowało radykalizację środowisk silnie lewicowych. Okres ten nazywa się “latami ołowiu”, ponieważ w tym czasie dochodziło do wielu zabójstw z użyciem broni palnej. Apogeum tamtych wydarzeń było słynne porwanie i zamordowanie przez skrajnie lewicowe Czerwone Brygady byłego chadeckiego premiera Aldo Moro w 1978 roku.

Natomiast lata dziewięćdziesiąte to czas wychodzenia na jaw związków polityków z mafią. W zamachach zaczęły ginąć osoby, które postanowiły przerwać zmowę milczenia albo chciały zrobić porządek z przestępczością zorganizowaną.

W 1999 roku Włochy były wśród pierwszych państw, które przyjęły walutę euro. Żaden etap integracji nie był przez Włochów kwestionowany, a przecież zdarzało się to innym przedstawicielom państw założycielskich (Francja i Holandia odrzuciły Konstytucję dla Europy).

W 2008 roku Europę nawiedził kryzys finansowy. Włochy były jednym z pięciu państw, które najmocniej odczuły recesję, ale i tak dużo mniej niż Grecja czy Irlandia.

Początku obecnej sytuacji we Włoszech należy upatrywać w 2015 roku, kiedy to miał miejsce kryzys migracyjny. Na jego fali partie populistyczne i skrajnie prawicowe zaczęły zdobywać coraz więcej zwolenników. Fakt, że Włochy jako kraj śródziemnomorski były na pierwszej linii i strach przed ludźmi wywodzącymi się z innej kultury zrobiły swoje. W 2018 roku, dzięki koalicji z antysystemowym Ruchem Pięciu Gwiazd, do władzy doszła skrajnie prawicowa Liga. Udało się to dlatego, że zrezygnowała ona z postulatu odłączenia się północy Włoch. W tym samym roku Liga wyszła na czoło w sondażach i prowadzenia nie oddała aż przez 3 lata. Tymczasem jej lider Matteo Salvini ma stanąć przed sądem za to, że jako minister spraw wewnętrznych w sierpniu 2018 roku bezprawnie przetrzymywał uchodźców na statku w porcie na Sycylii.
Następne wybory przyniosły rządy RPG z centrolewicową Partią Demokratyczną. Współpraca ta jednak dość szybko się skończyła w wyniku różnic na temat Krajowego Planu Odbudowy. Włochy słyną z bardzo mało stabilnego systemu politycznego. Od 2004 roku żaden rząd nie przetrwał dłużej niż dwa lata a w historii Republiki nikt nie rządził przez pełną kadencję (pięć lat). Coraz większy brak zaufania do polityków także musi mieć wpływ na radykalizowanie się włoskiego społeczeństwa.

Teraz we Włoszech mamy rząd techniczny pod przewodnictwem byłego szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego. Po poparciu tego gabinetu przez Mateo Salviniego, Liga spadła w sondażach na drugie miejsce a wyprzedzili ją Bracia Włosi – jeszcze bardziej skrajnie prawicowa partia.
W ostatnim czasie można zauważyć zwiększenie aktywności organizacji Forza Nuova, która przez wielu uznawana jest za neofaszystowską.

We Włoszech wprowadzono tzw. Green Pass, czyli wystawiany osobom zaszczepionym dokument, który umożliwia wstęp do miejsca pracy. Przez kraj przetoczyły się fale protestów. W Rzymie wspomniana FN dokonała ataku na siedzibę największego związku zawodowego. Co prawda Salvini potępił to zdarzenie, ale na marszu przeciwko faszyzmowi nie pokazał się żaden przedstawiciel szeroko pojętej prawicy. Wydawałoby się, że pandemia koronawirusa, która tak silnie doświadczyła Włochy, powinna zbliżyć do siebie ludzi, a tymczasem jeszcze bardziej pogłębiła podziały.
Mówi się także, że wielu Włochom nie podoba się kierunek, w którym zmierza Unia, szczególnie w kwestiach światopoglądowych. Według sondażu Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych z czerwca br. aż 57% Włochów uważa, że Unia nie działa, jak powinna. Należy również wspomnieć o tym, że mimo wielu sukcesów nie udało się zasypać przepaści pomiędzy północą a południem.

Nadzieję daje to, że choć Bracia Włosi odnieśli sukces w niedawnych wyborach samorządowych, Liga poniosła sromotną porażkę. Partia Demokratyczna okazała się, obok BW, największym wygranym tej batalii. Jednak w optymizmie trzeba być ostrożnym. W Polsce także w miastach, nawet na tzw. ścianie wschodniej rządzi strona liberalna, ale ogólnokrajowe wybory wciąż wygrywa PiS. W sondażach dotyczących włoskiego parlamentu wciąż prowadzą: Bracia Włosi (20,7%) i Liga (19,2%). Nie jest to może oszałamiający wynik, ale obie partie zapowiadają stworzenie po wyborach koalicji wraz z Forza Italia byłego premiera Silvio Berlusconiego. Co prawda wspomniane ugrupowanie uważa się za centroprawicowe, ale znane jest z puszczania oka do środowisk skrajnych. Obecna przywódczyni Braci Włochów Giorgia Meloni została wprowadzona do wielkiej polityki lata temu poprzez rząd FI, gdzie była ministrem do spraw młodzieży. W obecnym układzie politycznym Itexit jest niemożliwy, ale wszystko może się zdarzyć, gdy do głosu dojdą wyżej wymienione siły.

Historia Włoch w Unii Europejskiej pokazuje, jak krótka może być droga od euroentuzjazmu do eurosceptycyzmu, a nawet nastrojów antyunijnych. Musimy bardzo uważać na rządową propagandę, bo ponad 70% poparcia Polaków dla członkostwa w Unii nie jest dane raz na zawsze. Niech nie zmyli Was, że jedyny kraj, który opuścił UE nigdy nie był szczególnie proeuropejski. Miejcie oczy i uszy szeroko otwarte.

Francja i Niemcy – niezwykła historia burzliwego sąsiedztwa

Dziś trudno wyobrazić sobie brak współpracy Niemiec i Francji, które tworzą trzon Wspólnoty Europejskiej. Jednak nie zawsze tak było. Przez wieki oba kraje toczyły zażarte wojny. Początek niniejszej opowieści przynosi jeszcze bardziej zaskakujące fakty. W artykule tym chciałbym opowiedzieć o historii burzliwego sąsiedztwa.

Jak powszechnie wiadomo, do upadku Cesarstwa zachodniorzymskiego w 472 roku naszej ery przyczyniły się głównie plemiona germańskie. Fakt ten, jak i to, że nigdy nie dały się podbić Rzymianom, sprawiają, że Germanie mogą się czuć równie ważni w historii. Z pewnością mogło to inspirować niemieckich faszystów. Natomiast włoscy uważali ich za niższą cywilizację. Najważniejszymi ze wspomnianych plemion byli:

  • Anglowie, Sasi i Jutowie- osiedlili się w dzisiejszej Anglii;
  • Ostrogoci- opanowali rzymskie prowincje Italię i Dalmację, później z obecnych północnych Włoch wyparli ich Longobardowie;
  • Frankowie- zamieszkali na obszarze współczesnej Francji i podbili ziemie Longobardów;
  • Wizygoci- zajęli tereny dzisiejszej Hiszpanii;
  • Wandalowie- dotarli do północnej Afryki.

Frankowie dzięki Karolowi Wielkiemu utworzyli pierwsze imperium po upadku Cesarstwa zachodniorzymskiego. Zaś on sam w 800 roku został koronowany na cesarza, co uważa się za odnowienie Cesarstwa Rzymskiego. Nie bez powodu za wybitne zasługi dla integracji europejskiej przyznaje się dziś nagrodę imienia Karola Wielkiego. Imperium Karolińskie u szczytu swej potęgi obejmowało dzisiejsze: znaczną część Austrii, Belgię, Francję, Holandię, Liechtenstein, Luksemburg, zachodnie Niemcy, północne Włochy, Słowenię, Szwajcarię oraz region Katalonii. Zahaczało też o tereny obecnej Chorwacji i Danii. Czyż w przybliżeniu nie przypomina to trochę granic Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali oraz Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej do 1973 roku? Frankowie mocno przysłużyli się Europie zatrzymując inwazję muzułmanów z Afryki Północnej, którzy wcześniej zajęli Półwysep Iberyjski. Niestety rozbicie dzielnicowe, poprzedzone krótkotrwałą wojną domową, po śmierci cesarza Ludwika I doprowadziło do podzielenia się mocarstwa między jego synów.

Lotar I dostał we władanie państwo środkowofrankijskie na terenie obecnych północnych Włoch i w pasie ziem po obu stronach Renu (między innymi dzisiejszą Lotaryngię i stąd nazwa tego regionu), a Ludwik Niemiecki państwo wschodniofrankijskie obejmujące większość współczesnych zachodnich Niemiec. Karol Łysy otrzymał państwo zachodniofrankijskie w granicach prawie całej dzisiejszej Francji.

W 962 roku państwo wschodniofrankijskie i środkowofrankijskie zjednoczyły się pod berłem Ottona I jako Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego (nazywane też I Rzeszą), a zachodniofrankijskie przekształciło się w Królestwo Francji (987 r.). Od tego momentu to przywódcy ŚCR byli cesarzami rzymskimi. Tak oto zakończyło się czterowiekowe współistnienie protoplastów dzisiejszej Francji i Niemiec.

Początkowe wieki sąsiedztwa były co najmniej pokojowe. Pierwszy zgrzyt pojawił się w czasach reformacji. Kraje dzisiejszych północnych Niemiec oraz należące wtedy do cesarstwa Czechy przyjęły protestantyzm. Natomiast Austria i Bawaria pozostały przy katolicyzmie. Rządząca Świętym Cesarstwem Rzymskim dynastia Habsburgów, która wywodziła się z Austrii poczuła, że jest zobowiązana do obrony imperium przed heretykami. Rozpoczęła się pierwsza wojna religijna w łonie chrześcijaństwa zwana wojną trzydziestoletnią. Francja, mimo że krwawo stłumiła podobne zapędy znacznej liczby swoich obywateli (hugenotów) stanęła po stronie państw protestanckich (Anglia, Dania, Republika Zjednoczonych Prowincji, czyli dzisiejsza Holandia i Szwecja). Innymi przyczynami tej wojny była chęć Francuzów do osłabienia roli Habsburgów w Europie i walka o dominację na kontynencie między uczestniczącymi w niej państwami. Wojnę trzydziestoletnią zakończył w roku 1648 pokój westfalski uważany za moment narodzenia się prawa międzynarodowego. Francja uzyskała od Świętego Cesarstwa Rzymskiego Alzację i Lotaryngię, o które od tego momentu ciągle będzie rywalizować z Niemcami. Kalwinizm (odłam protestantyzmu) musiał zostać równouprawniony w I Rzeszy z katolicyzmem i luteranizmem.

Francja po raz pierwszy mocno napsuła krwi Niemcom za sprawą Napoleona na początku XIX wieku. W czasie Rewolucji Francuskiej sąsiedzi tego państwa obawiali się rozprzestrzenienia się idei rewolucyjnych na resztę Europy. Zagrożono, że jeśli coś stanie się rodzinie królewskiej, dojdzie do interwencji. Francja postanowiła uprzedzić ewentualny atak, ale nie zdążyła zmobilizować wojska. W końcu doszło do militarnej reakcji sąsiadów. Wojna początkowo obronna zamieniła się w ekspansję terytorialną pod wodzą generała a później Cesarza Francuzów. Co jakiś czas zawiązywała się koalicja wielu państw europejskich. Istotnymi członkami koalicji antyfrancuskiej były kraje niemieckie Austria i Prusy. Napoleon utworzył wiele państw marionetkowych, w tym składający się z niektórych krajów niemieckich Związek Reński. W 1805 roku rozpadło się Święte Cesarstwo Rzymskie. Od tej chwili niemiecki „świat” stanowiły trzy główne siły: Cesarstwo Austrii, Królestwo Prus i Związek Reński. Było to niezwykle mocną podwaliną rodzącego się niemieckiego nacjonalizmu. Kończący wojny napoleońskie kongres wiedeński (1815) postanowił o zniesieniu Związku Reńskiego i utworzeniu luźnego związku wszystkich państw niemieckich, tak zwanego Związku Niemieckiego. Miał on zapewniać jego członkom bezpieczeństwo zewnętrzne, ale kraje te nie mogły wspólnie prowadzić wojny ofensywnej. Powstała idea Panagermanizmu, czyli chęć zjednoczenia narodów pochodzenia germańskiego (Holendrów, Niemców i narodów skandynawskich) w ramach jednego państwa. Panagermaniści planowali podzielenie Francji między przyszłe państwo niemieckie a Królestwo Włoch. Pierwszym przejawem wspomnianej idei było powstanie Związku Północnoniemieckiego w 1867 roku. W jego skład weszły Królestwo Prus i inne kraje niemieckie jeszcze bez Bawarii. Austria utraciła wszelkie głębsze związki z Rzeszą Niemiecką.

Największe konflikty między sąsiadami miały miejsce pod koniec XIX i w początkach XX wieku. We wszystkich tych przypadkach agresorami byli Niemcy. Prusy chciały dokończyć zjednoczenie Niemiec pod swoją władzą. Francja obawiała się narodzin tak potężnego sąsiada. Dodatkowo władająca Królestwem Prus dynastia Hohenzolernów chciała obsadzić tron hiszpański swoim księciem. Francja mogłaby znaleźć się w kleszczach. Przeprowadzono więc atak wyprzedzający w okolicach  Saarbrücken. Skończyło się to jednak tragicznie. Tak rozpoczęła się wojna francusko – pruska (1870-1871). Prusacy dzięki nowoczesnej armii wchodzili na teren Francji jak w masło. Wkrótce dotarli do Paryża i Francuzi nie mieli innego wyjścia niż skapitulować. Utracili Alzację i Lotaryngię a wojsko pruskie przeprowadziło upokarzającą ich defiladę przez francuską stolicę. Do krajów Związku Północnoniemieckiego dołączyła Bawaria i tak powstało Cesarstwo Niemieckie nazywane też II Rzeszą.

W czasie I wojny światowej Cesarstwo Niemieckie swoje działania rozpoczęło atakując Francję. Panowało przekonanie, że i tym razem zajęcie tego kraju będzie drobnostką. Jednak Francuzi wspomagani przez Brytyjczyków długo stawiali opór, aż do momentu dotarcia na stary kontynent wojsk amerykańskich. Niemcy zostali pokonani. O powojennym porządku dyskutowano na konferencji w Wersalu. Na mocy traktatu pokojowego w Saint Germain et Layer, Francja odzyskała dobrze nam znane Alzację i Lotaryngię. Niemcy zostały zmuszone do zdemilitaryzowania (likwidacji wszelkich obiektów wojskowych) przygranicznego Kraju Sary.

Co prawda II wojnę światową zaczął atak na Polskę, ale drugą ofiarą stała się Francja. Jak można przeczytać w książce brytyjskiego historyka Normana Davisa „Europa”, wrogość Hitlera do Francuzów wynikała z jego poglądu, że sprzeniewierzają się obyczajom Franków. Uważał, że należy im jakoś „pomóc” w wyleczeniu się z wielowiekowej niechęci wobec Niemców. Nie miał jednak poważniejszych planów co do Francji.

Znaczna część Francuzów zdecydowała się na kolaborację z wrogiem. Utworzono marionetkowe państwo na południu Francji – Kraj Vichy a północ była okupowana przez nazistów. Można więc powiedzieć, że znów Francja i Niemcy „współistniały”. Co prawda Vichy nie wspierało wojskowo III Rzeszy, ale wysyłało ludzi do pracy na rzecz tego kraju. Dochodziło też do prześladowania Żydów. Przywódca Vichy, marszałek Philippe Petain, jest dzisiaj różnie oceniany we Francji. W czasie I wojny światowej był bohaterem a podczas II kolaborował z Niemcami. Ten drugi przypadek także nie jest czarno-biały. Może być uznawany za zdrajcę, ale z drugiej strony dzięki niemu Francja nie podzieliła losów Polski. Jakby nie patrzeć nie została tak bardzo zniszczona działaniami wojennymi.

Lata powojenne przyniosły zdrowy rozsądek przywódców obu państw. Co najbardziej zaskakujące i imponujące to Francja wyciągnęła rękę do śmiertelnego wroga a zwykle agresora. Premier tego państwa Jean Monet, w duchu rodzących się koncepcji integracji europejskiej, doszedł do wniosku, że należy zacząć od współpracy jego kraju z Niemcami. Minister spraw zagranicznych Robert Schuman przedstawił plan tej kooperacji. Na jego podstawie opracowano projekt Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali, który zakładał poddanie pod wspólny zarząd produkcji węgla i stali, podstawy przemysłu zbrojeniowego, obu państw. Dzięki temu żadne nie mogło zbroić się bez wiedzy i kontroli drugiego. Współpraca ta okazała się niewyobrażalnie owocna i Europa bardzo szybko odbudowała gospodarkę po piekle II wojny światowej. Dziś istnieje już nie tylko wspólnota gospodarcza, ale posiadająca też wiele elementów politycznych- Unia Europejska. Niedawni wrogowie tworzą w niej niezwykle zgrany tandem. Zapewniają pokój i nieustanny rozwój dla naszego kontynentu.

Nikt chyba nie może mieć wątpliwości, że opisana historia jest niezwykle fascynująca. Oba narody, choć co prawda na Franków większy wpływ miała kultura rzymska niż na plemiona, które pozostały na terenie dzisiejszych Niemiec, wyrosły z jednego germańskiego korzenia. Potem stały się sąsiadami, aż wreszcie wielkimi wrogami. Trzeba jednak tu przyznać, że ostatnią cegłę do zbudowania tej wrogości dołożył Cesarz Francuzów-Napoleon. Jednak odwieczny lęk przed Niemcami nie był pozbawiony racjonalnych podstaw. Później Francja i Niemcy musiały i chciały zostać przyjaciółmi. Morał z tej opowieści może być podobny do tego z wiersza Juliana Tuwima: „Rzepka”. Zawsze lepiej ze sobą współpracować, niż prowadzić wojny ponieważ przynosi to obopólne korzyści. Należy skupiać się na tym, co nas łączy a nie ciągle rozpamiętywać, co kiedyś dzieliło i być może dzieli nadal.

W tym miejscu chciałbym przytoczyć pewien zabawny fakt. Jak można zauważyć, wśród kibiców francuskich podczas zawodów sportowych, ubierają się oni w stroje celtyckie. Czyżby nie byli świadomi, że z przedrzymskimi mieszkańcami terenów ich dzisiejszego kraju nie łączy już prawie nic? W dużo większej mierze są Germanami.

Francuscy kibice

Euromit nr 4 – Unia Europejska służy wyłącznie interesom Niemiec

Często można spotkać opinie mówiące o tym, że istnienie Unii Europejskiej działa na korzyść głównie, a nawet jedynie, państwa niemieckiego. Pojawiają się nawet głosy że to celowe działanie wynika z nieustającego niemieckiego poczucia wyższości nad innymi narodami, a więc jest jakimś spiskiem. O ile w tej mniej radykalnej tezie jest duża doza prawdy, ta druga stanowi ogromne nadużycie. Chciałbym więc w dzisiejszym wpisie wyjaśnić tę kwestię.

Kolejny raz muszę cofnąć się do historii początków integracji europejskiej. Przypomnę, że rdzeniem nowego porządku politycznego w Europie była (i wydaje się, że musiała być) współpraca odwiecznych wrogów Francji i Niemiec.

Dlatego tez oczywistym jest, że te dwa państwa mają największy wpływ na ten proces i czerpią największe korzyści. Dlaczego pozycja Niemiec wygląda na odrobinę silniejszą? Odpowiedź na tę kwestię także może być oczywista. Aby to wyjaśnić musimy wrócić do jeszcze wcześniejszych czasów. Jedną z głównych przyczyn II Wojny Światowej był kryzys gospodarczy, który nawiedził Europę w latach 20 i 30 ubiegłego wieku. Niemcy bardzo na nim ucierpiały. Kryzys w tak dużym kraju musiał być bardzo dotkliwy. Stał się on przyczyną dużego niezadowolenia społecznego. Wtedy Adolf Hitler i jego zwolennicy postanowili, jak to często się zdarzało i nadal zdarza, wykorzystać zaistniałą sytuację do celów politycznych. Pod płaszczykiem chęci poprawienia sytuacji Niemców wprowadzili chorą ideologię i wywołali niewyobrażalny konflikt, który szybko rozszerzył się na cały świat. Wmówili obywatelom, że pogorszenie statusu ich życia wynika z działań wówczas rządzących polityków, „niesprawiedliwego” traktowania Niemiec przez państwa zwycięskie w I Wojnie Światowej i „ogromnej chciwości” obywateli pochodzenia żydowskiego. W ten sposób naziści doszli do władzy i bezwzględnie zrealizowali swoje idee.

Nic więc dziwnego, że aby na nowo wprowadzić w Europie ład, trzeba było na początek zdecydować o sprawie niemieckiej. Kraj ten rozbrojono, zdenazyfikowano 1 i zdecentralizowano. Potem, gdy demokratyczna Europa była pewna, że przynajmniej na razie ze strony Niemiec nie grozi niebezpieczeństwo, chciano utrzymać ten stan na jak najdłużej a może i na zawsze. Oczywistym wydawało się, że nowe państwo niemieckie musi być silne ekonomicznie, by nikt nie wykorzystał biedy do celów politycznych. Wtedy to postanowiono połączyć ciężkoprzemysłowe gospodarki właśnie Francji i Niemiec, żeby nie zbroiły się bez wzajemnej kontroli. Jednak przecież nie odbudowano by zaufania niedawnych wrogów bez wsparcia dla tej idei ze strony rządów i obywateli. Dziś Niemcy są wzorem rozwoju: gospodarczego, społecznego i politycznego. Z pewnością wynika to z wysysanego z mlekiem matki porządku zwanego po niemiecku „ordnung”. Co prawda ta sama cecha narodu niemieckiego sprawiła, że podporządkował się on nazistom, ale też umożliwiła stworzenie silnego, lecz demokratycznego państwa. Jeszcze raz powtórzę, niemożliwe byłoby to bez mocnych podstaw ekonomicznych.

Jak widać niezwykle silna pozycja Niemiec w Unii Europejskiej nie wynika wcale z mocarstwowych ambicji tego kraju, nie jest żadnym podstępem. Wynika to po prostu z historii, konieczności zapewnienia Europie pokoju i dobrobytu a także typowych cech charakteru Niemców.  Z resztą, jak powiedział Kazimierz Pawlak „w demokracji też ktoś musi dyrygować”. Przecież z czasem także inne kraje Starego Kontynentu zaczęły się rozwijać w niesamowitym tempie. Także nasz kraj w ubiegłym roku dołączył do grona państw rozwiniętych. W niedługim czasie powinny do nas dołączyć inne kraje Europy Środkowej i Wschodniej. Każdy z członków Unii Europejskiej tak usilnie dążąc do wejścia w szeregi Zjednoczonej Europy był świadom silnej pozycji Niemiec. Bez powojennych dobrze rozwiniętych Niemiec prawdopodobnie nasz kontynent nie byłby w tak dobrej kondycji.

1 Zdelegalizowano partie nazistowskie

Euromit nr 2 – Unia Europejska jak Związek Radziecki

Flaga Unii Europejskiej na wzór radziecki

Dziś pora przyjrzeć się mitowi najbardziej bolesnemu chyba nie tylko dla mnie jako euroentuzjasty, ale i samej UE. Chodzi mi mianowicie o pojawiające się często, zwłaszcza w internecie, porównania Unii Europejskiej do Związku Radzieckiego. Przybierają one rozmaite formy. Brukseli przypisuje się taką samą rolę, jaką pełniła Moskwa w czasie zimnej wojny. Flaga Unii Europejskiej przedstawiana jest przez przeciwników integracji na naszym kontynencie jako złote gwiazdy na czerwonym tle w celu upodobnienia do flagi radzieckiej. Wreszcie – mówi się o eurokołchozie, co prawdopodobnie odnosi się do pracy poza granicami własnego kraju (tzw. robienie u Niemca). Jak w ogóle można mieć sumienie, żeby tak bezwzględnego i odpychającego kolosa porównywać do UE, która pozwoliła nam o nim zapomnieć i zakończyła dwubiegunowy podział Europy? Być może niewypaczona ideologia komunistyczna ma pewne punkty wspólne z ideami Ojców integracji europejskiej jak internacjonalizm czy równość, ale obie inicjatywy poszły zupełnie innymi drogami. Myślę, że poruszony dzisiaj mit wynika z przekonania o narzucaniu nam prawa i wtrącaniu się w nasze wewnętrzne sprawy przez Brukselę, jak robił to Związek Radziecki w czasie zimnej wojny. Zatem rozprawmy się z tą kalumnią.

Jednak na samym początku cofnijmy się na chwilę w dawne dzieje. W historii Europy było wiele prób integracji jej narodów i państw. Pierwsze z nich były dokonywane oczywiście bezwzględną przemocą, jak robiło to Cesarstwo Rzymskie czy Imperium Karola Wielkiego. Później mocarstwa skoncentrowały się na rozwoju imperiów kolonialnych a w Europie powstały pierwsze projekty integracji za zgodą zainteresowanych władców państw: unia duńsko-szwedzka, unia angielsko – szkocka i wreszcie nasza Rzeczpospolita Obojga Narodów. Jednak wciąż brakowało jednego istotnego czynnika – potwierdzonej woli obywateli. Przez kontynent przetoczyły się jeszcze trzy ogromne fale siłowych prób integracji: wojny napoleońskie, I i II wojna światowa. Wskutek ostatniej z nich my i państwa Europy Wschodniej znaleźliśmy się w dziwnej i niezdrowej zależności od Związku Radzieckiego, który wcześniej podbił Kaukaz czy kraje bałtyckie. W tym tworze nie było miejsca na równość państw i liczenie się z głosem obywateli. Od początku było jasne, kto tu rządzi. Tymczasem po drugiej stronie „Żelaznej Kurtyny” kładzione były podwaliny obecnego ładu międzynarodowego opartego na bezpieczeństwie i rozwoju gospodarczym.

Kiedy rozpoczęliśmy starania o członkostwo w Zjednoczonej Europie, mieliśmy nadzieję na lepszą przyszłość. Mityczny świat funkcjonujący gdzieś za żelazną kurtyną jawił się jak kraina z baśni. Był wolny, dostatni, barwny i radosny. Pragnęliśmy należeć do tej cywilizowanej i bogatej części Europy. W naszej siermiężnej i szarej rzeczywistości słuchaliśmy z zachwytem opowieści nielicznych szczęśliwców, którym dane było powrócić z zachodu. Niektórzy mogli dokonywać zakupów w PEWEX-ie za dolary lub bony. Tak między innymi powstawały kolekcje kolorowych puszek po napojach i papierków z historyjkami obrazkowymi po gumach do żucia jako namiastki lepszego świata. Daliśmy wyraz chęci członkostwa głosując w ogólnokrajowym referendum. Nikt nas do tego nie zmusił siłą ani podstępem. Poparcie społeczne dla naszego uczestnictwa w integracji europejskiej jest wciąż bardzo wysokie.

Zresztą to nie jedyny przejaw demokratycznego charakteru UE. Co pięć lat wybieramy swoich przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. Czy ktoś w radzieckiej strefie wpływów, choć przez chwilę pomyślał, że mógłby wybierać parlament ZSSR? Utworzenie takowego dla bloku wschodniego nikomu nawet się nie śniło. Tak naprawdę nikt po tej stronie nie mógł mieć pojęcia, co to są wolne wybory.

Głównym celem było już nigdy nie dostać się pod but żadnego państwa. Jedynie trzeba było przekazać część kompetencji na poziom współpracy międzynarodowej lub powierzyć ponadnarodowej instytucji. To jest niezwykle ważne, gdyż państwa także powinny podlegać odgórnej kontroli. Samowola niektórych z nich już nieraz w historii Europy doprowadziła do tragedii. Pierwszą główną korzyścią członkostwa jest więc poczucie bezpieczeństwa mimo niezmiennie trudnego położenia geopolitycznego.

Ogromne wsparcie finansowe z funduszy europejskich rekompensuje nam odrzucony przez komunistyczne, zależne od ZSRR władze powojenny plan Marshalla. Ze strony naszych „wielkich przyjaciół” ze Wschodu takiej pomocy nie doczekaliśmy się, a wręcz często żerowali oni na podległych im państwach uzupełniając własne braki ich towarami. Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej, do której i my należeliśmy dbała tylko o radzieckie interesy.

Pora na omówienie ostatniego z wymienionych wyżej przeze mnie głównych przejawów stawiania na równi Unii Europejskiej i Związku Radzieckiego. Praca w innych krajach członkowskich to nie żaden kołchoz. To prawda, że wielu ludzi zmusza do tego sytuacja ekonomiczna. Jednak są to zajęcia niezwykle dobrze płatne, nawet lepiej niż ambitniejsze w kraju i nie mają w żaden sposób charakteru niewolniczego. Teraz, gdy mamy wspólny rynek taka praca np. Polaka w Anglii (jeszcze) ma na niego pozytywny wpływ a więc i na nas.

Dzięki Strefie Schengen nie tylko możemy swobodnie podróżować już niemal po całej Europie, ale i pracować, studiować czy mieszkać w dowolnym państwie Unii. W czasach PRL nawet poruszanie się po strefie wpływów Związku Radzieckiego było ograniczone a co dopiero wyjazdy na Zachód. Jednak, co mogą o tym wiedzieć Ci, którzy nigdzie nie byli?

Program ERASMUS i mu pokrewne umożliwiły młodym ludziom niezwykle łatwe wyjazdy na rok na studia w dowolnym kraju Unii. Daje to studentom szanse na poszerzanie horyzontów, zwiedzanie Europy i poznawanie innych kultur a także nawiązywanie międzynarodowych przyjaźni, bez uszczerbku dla nauki. W czasach komunistycznych studia za granicą to był trudno osiągalny cel. Co prawda dzieci prominentów wyjeżdżały kształcić się do Moskwy, ale skrzętnie pilnowano, żeby przypadkiem zbyt dużo nie zobaczyły.

Dostaliśmy też niezwykły instrument w postaci Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który nie zostawia nas samych przed niesłuszną opresją własnego państwa. Wreszcie znaleźliśmy się w strefie rządów prawa i swobód obywatelskich. Nie zostaniemy już aresztowani za wyrażanie własnego zdania i udział w demonstracjach. A widzieliśmy, co ostatnio miało miejsce na Białorusi i w Rosji. Warto tu wspomnieć historię pierwszego przywódcy PRL Bolesława Bieruta, który pewnego razu pojechał do Moskwy jako gość XX Zjazdu Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego . Do Polski wrócił w trumnie, gdyż rzekomo zachorował na grypę i zmarł. Był przeciwny zapoczątkowanemu wtedy procesowi destalinizacji. Do dziś przecież są dokonywane mordy polityczne powszechnie wiązane z Rosją. W ostatnich latach Unia Europejska zmaga się z niesfornymi rządami Polski, Węgier i Wielkiej Brytanii. Czy ich przywódcom grozi coś ze strony Brukseli? Jedynie na kraj mogą zostać nałożone sankcje, co UE niechętnie czyni wobec swoich członków.

O takich przywilejach i możliwościach, które dała nam Unia Europejska nawet obywatele ZSRR i państw satelickich mogli jedynie pomarzyć. Dobrowolność i uprzywilejowanie to słowa klucze, żeby pojąć tę ogromną różnicę wykazaną w tekście. Dlaczego więc wciąż pojawiają się i są żywe porównania Unii Europejskiej do Związku Radzieckiego?..