Ładowanie

Obalamy euromity

Unia Europejska nie gryzie
Zapraszam

Euromit nr 12 – Polska straciła na członkostwie w Unii Europejskiej

Patryk Jaki – oficjalny zleceniodawca raportu na temat bilansu członkostwa Polski w UE

Dziś zaczynam cykl tekstów dotyczących mitów na temat wchodzenia Polski do UE i jej członkostwa.

Jakiś czas temu media obiegł tzw. Raport Jakiego. Jego autorami są profesor Zbigniew Krysiak (SGH, Instytut Myśli Schumana) i profesor Tomasz Grosse (Uniwersytet Warszawski). Został on kompletnie obśmiany przez większość ekonomistów. Chciałbym skonfrontować zawarte w nim dane z faktami na wypadek, gdyby do kogoś nie dotarły wnioski z raportu.

Według wyliczeń zawartych w Raporcie Jakiego, Polska w latach 2004-2020 straciła na członkostwie w UE 535 mld złotych. Co prawda z budżetu UE otrzymaliśmy w tym okresie 593 mld złotych, ale bilans finansowy spółek Unii Europejskiej transferujących zyski z Polski oraz zyski polskich spółek z UE wyniósł 981 mld złotych, co oznacza stratę 388 mld złotych. Na eksporcie mieliśmy stracić 147 mld złotych.

Cała rzesza ekonomistów nie zostawiła na Raporcie Jakiego suchej nitki. Po pierwsze nie uwzględnił tak istotnych kwestii, jak inwestycje zagraniczne z państw UE, zysk wypracowany za sprawą tych inwestycji, który został w Polsce, zyski polskich firm osiągnięte dzięki otwarciu europejskich rynków. Poza tym zestawiono ze sobą liczby, które są kompletnie nieporównywalne. Pieniądze płynące do nas z Unii Europejskiej często trafiają bezpośrednio jako wkład w infrastrukturę czy dofinansowanie dla rolników i przedsiębiorców. Z raportu wynika także kuriozalny wniosek, że możliwość kupowania zagranicznych produktów w Polsce jest efektem ubocznym naszego członkostwa w Unii. Stwierdza się, że dokonując takiego zakupu i dostarczając zysk producentowi wyprowadzamy pieniądze z Polski.
Niektórzy wskazują nawet na błędy obliczeniowe!

A jakie są fakty? Profesor Jan Czekaj, były członek Rady Polityki Pieniężnej a dzisiaj ekspert PSL przedstawił własną wersję bilansu członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Wziął pod uwagę te same elementy, ale dodał saldo inwestycji zagranicznych i handlu usługami. Według jego wyliczeń do 2020 roku otrzymaliśmy 11 bilionów 399 mld zł, wydaliśmy 9 bilionów 451,1 mld, a więc zyskaliśmy 1 bln 947,9 mld złotych, czyli ok. 115 mld rocznie, co stanowi 6,8% polskiego PKB w latach 2004-2020 (28,4 bln złotych). Poza tym profesor Jan Czekaj nie doliczył się żadnej straty na eksporcie, a wręcz olbrzymi zysk w wysokości 1 bln 705 mld. Nawet gdyby w to miejsce podstawić liczby z raportu Jakiego, bilans naszego członkostwa w Unii Europejskiej wychodzi sporo na plus (95,9 mld). Skąd ta różnica? Autorzy Raportu Jakiego uznali, że część naszego eksportu to import przetworzonych produktów, do których my dokładamy tylko część wartości dodanej i sprzedajemy dalej. Jednak, jak mówi doktor Sławomir Dudek główny ekonomista i wiceprezes Forum Obywatelskiego, nie istnieje coś takiego, jak strata w handlu. To, że obie strony zyskują w różnym stopniu jest już inną kwestią, ale zysku nie można uznać za stratę.
W Raporcie Czekaja na minus wychodzi jedynie saldo dochodów pierwotnych, które określają wynagrodzenia na rzecz kapitału zagranicznego zainwestowanego w Polsce, czyli dywidendy dla firm zagranicznych inwestujących w naszym kraju. Strata z tego tytułu wyniosła 812 mld zł.

Nawet na podstawie danych Ministerstwa Finansów widać, że jeśli chodzi o same bezpośrednie wpływy z Unii w latach 2004-2020 jesteśmy o 123 mld euro na plus, bo przy wpłaceniu 58 mld otrzymaliśmy 181 mld.

Trzeba także zaznaczyć, że nie wszystkie profity płynące z członkostwa w UE da się wyrazić za pomocą liczb. Wiele z tych korzyści jest trudno mierzalnych lub niemierzalnych. Nie da się policzyć, ile dokładnie zyskaliśmy na dostępie do wspólnego rynku, zniesieniu granic czy zmniejszaniu różnic między regionami Jednak są to kwestie na osobny temat.

Nie wiem, kim trzeba być, by tak perfidnie manipulować danymi w celu potwierdzenia zamierzonej przez siebie tezy. Szczególnie jest to obrzydliwe, gdy dotyczy czegoś, co stanowi polską rację stanu, jak nasze członkostwo w UE. Do złudzenia przypomina to kampanię brexitową, kiedy po Londynie jeździły słynne, czerwone, piętrowe autobusy z informacją, że 350 mln funtów tygodniowo, które Wielka Brytania wpłaca do budżetu UE mogłyby posłużyć do ulepszenia Narodowego Systemu Zdrowia. Po Brexicie okazało się, że przez pięć lat zaoszczędzi się 42 mld, czy 162 mln tygodniowo. Poza tym nie wszystkie te pieniądze zostaną przeznaczone na służbę zdrowia, ponieważ trzeba będzie zastąpić unijne programy i polityki. Według brytyjskiej agencji rządowej Office for Budget Responsibility, koszty te wyniosą 40 mld rocznie. Nawet Nigel Farage, czyli główny zwolennik Brexitu miał stwierdzić, że dane na autobusach zostały wzięte z sufitu. No, ale brytyjskie społeczeństwo zostało oszukane i zagłosowało za opuszczeniem Unii Europejskiej.

Istnieje też bardzo prosty sposób na zmanipulowanie danych. Dopuściła się go m.in. TVP. Przedstawiając szacunkowy wpływ członkostwa w UE na polską gospodarkę użyto wartości nominalnych, czyli liczb wymiernych, a nie procentów. W ten sposób Polska jako dużo mniejsza gospodarka niż np. niemiecka i startująca z niższego poziomu, rzeczywiście wypada blado na tle największych państw Unii. W ujęciu procentowym jesteśmy niekwestionowanymi liderami rozwoju.

Równie przerażający jest fakt, że pod przedstawionym bublem podpisało się dwóch profesorów. Może nie są to osoby z pierwszych stron gazet, ale przynajmniej dla mnie nieanonimowe. Skoro tak łatwo dali się zmanipulować, jak w takiej sytuacji można mieć zaufanie do polskiej nauki?

Mam swoje zdanie na temat Pana Patryka Jakiego, ale to nie czas i miejsce, żeby o tym pisać. Należy pamiętać, że choć wspomniany polityk sygnował raport swoim nazwiskiem i podpisało się pod nim dwóch profesorów, zleceniodawca jest nad wyraz oczywisty. Tylko jedna osoba w Polsce ma na pieńku z Unią na tyle, żeby posunąć się do tak wyrachowanej manipulacji, jest nią minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.

Jak widać Polska wcale nie straciła na członkostwie w Unii, jak wielu chciałoby udowodnić. Tak naprawdę nie da się dokładnie określić skali zysków. Naiwnością jest sądzić, że wszystkie korzyści można wykazać za pomocą liczb. Kampania zohydzania UE staje się coraz bardziej perfidna. Każdą informację pochodzącą od koalicji rządzącej należy weryfikować dwa albo trzy razy.