Euromit nr 9 – UE nie jest już taka, jak wtedy, gdy do niej wchodziliśmy
W ostatnim czasie z ust rządzących słyszę wciąż, że Unia Europejska jest zupełnie inna niż w czasie, kiedy do niej Polska przystępowała (luźny związek suwerennych państw połączonych współpracą gospodarczą). Oczywiście poniekąd jest to prawda, bo jak mawiał Heraklit z Efezu – wszystko płynie, więc nigdy nie ma tej samej rzeki. Jednak przytoczone słowa bynajmniej nie mają charakteru filozoficznego. Czy UE rzeczywiście aż tak bardzo się zmieniła i czy naprawdę 17 lat temu nie dało się przewidzieć kierunku zmian? Na te pytania postaram się odpowiedzieć w dzisiejszym tekście.
Na początek trzeba by było pokrótce przypomnieć historię integracji europejskiej. Pierwszym protoplastą dzisiejszej Unii Europejskiej była Europejska Wspólnota Węgla i Stali. Powstała w 1952 roku a na celu miała zapobiegnięcie kolejnej wojnie w Europie poprzez kontrolę najważniejszych gałęzi przemysłu zbrojeniowego, czyli wydobycia węgla i produkcji stali. Sukces EWWiS skłonił europejskich przywódców do objęcia współpracą także innych dziedzin gospodarki. Dzięki temu w 1958 roku powstały dwie nowe organizacje – Europejska Wspólnota Gospodarcza i Europejska Wspólnota Energii Atomowej. Wreszcie w 1993 roku powołano do życia UE jaką znamy. Polska przystąpiła do niej w 2004 roku, wraz z dziewięcioma innymi państwami.
Już sam fakt powstania Unii Europejskiej powinien sugerować, że coś naprawdę zmieniło postrzeganie przyszłości integracji europejskiej. Inaczej po co w ogóle by powstała? Jednak, jako że traktuję swoich czytelników poważnie, wskażę elementy, które pokazują, że od dawna wszystko zmierzało w stronę unii politycznej.
Pierwsze próby innego rodzaju współpracy niż gospodarcza w ramach Wspólnoty Europejskiej podjęto już na samym początku. W 1951 roku pojawił się pomysł Europejskiej Wspólnoty Obronnej, ale szybko upadł. Równoległy projekt Europejskiej Wspólnoty Politycznej również nie znalazł wtedy poparcia. Jednak w tym wypadku temat wracał, co jakiś czas. Za pierwszy poważny krok w stronę współpracy politycznej trzeba uznać utworzenie w 1974 roku Rady Europejskiej, czyli forum rozmów przywódców i głów państw członkowskich. Wtedy miało to jedynie charakter konsultacji. Na konkret trzeba było czekać aż do 1992 roku, kiedy to w holenderskim Maastricht podpisano Traktat ustanawiający Unię Europejską. Została stworzona Wspólna Polityka Zagraniczna i Bezpieczeństwa. Wniosek o członkostwo składaliśmy wiedząc już o tym. Następnie traktat amsterdamski z 1997 roku, wprowadził funkcję
wysokiego przedstawiciela ds. Wspólnej Polityki Zagranicznej
i Bezpieczeństwa. Natomiast w 2007 roku traktat lizboński zwiększył jego znaczenie. Powołał także funkcję stałego przewodniczącego Rady Europejskiej, którą z resztą przez dwie kadencje pełnił Donald Tusk, nazywaną potocznie Prezydentem Europy. Sama RE otrzymała obecną rolę wyznaczania ogólnych kierunków współpracy państw członkowskich. Na koniec trzeba podkreślić, że ostatni traktat został, z trudem, bo z trudem, ale jednak zaakceptowany
i podpisany przez prezydenta Polski wywodzącego się z obecnego obozu rządzącego a lwią część negocjacji prowadził rząd Jarosława Kaczyńskiego.
Chyba udało mi się wykazać, że Unia Europejska nie zmieniła się w sposób, który nie był do przewidzenia. Na pewno był, kiedy wchodziliśmy do Unii
a pierwsze kroki w stronę integracji politycznej podjęto na długo zanim wróble zaczęły ćwierkać o naszym członkostwie. Zaprzeczenie temu jest albo totalną ignorancją albo perfidnym populizmem. Przychylałbym się jednak do tej drugiej wersji. Dobrze się to wpisuje w kampanię obrzydzenia UE, która ma czelność wymagać od nas przestrzegania prawa. Nie dajcie się wciągnąć w tę niebezpieczną grę. Wbrew temu co mówią “prawdziwi Polacy “opuszczenie Unii Europejskiej przez Polskę będzie katastrofą dla naszego kraju.